niedziela, 27 kwietnia 2014

"Nienawidzę..." 1/3, Mejibray

Jezu... Chyba nigdy wcześniej nie utożsamiałam się aż tak bardzo z moim bohaterem.
Wiecie co? Tak właśnie niedawno zauważyłam, że przynajmniej jeden bohater w każdym moim opowiadaniu ma przynajmniej jedną cechę pozwalającą mi się z nim utożsamić. najlepsze jest to, że tworząc ich robię to nieświadomie.
Właściwie Koichi jest tutaj... Taką małą, różowowłosą, męską(? XD) kopią mnie. WIĘC PRZY OKAZJI MOŻECIE MNIE POZNAĆ, WSPÓŁCZUJĘ XDDDDDD

Jak już słusznie zauważyliście, dzisiaj Mejibray *-* Bo w polskich internetach mamy deficyt opowiadań o tym zespole a szkoda.

Paring: Koichi x Tsuzuku (bo jest, jakby na to nie patrzeć idealny <3), chociaż jeszcze nie w tej części, ale jest to paring przewodni. I coś jeszcze, ale nie zdradze bo spoiler :)))) Przekonacie się czytając ;)
Ostrzeżenia: zryty mózg autorki, przemyślenia Kojczana, wulgaryzmy.
I tak myślę, że to opko lepiej oznaczyć jako +18. Żeby nie było, chociaż wiem, że wszyscy macie to głęboko :)))) A dlaczego tak? Zobaczycie, mam nadzieję, że wam się spodoba~
(NIE WIEM JAK WY, ALE JA MAM SKOŃCZONE 18 LAT, WIĘC UMYWAM RĘCE XDDDD),
To jest... Jakaś dziwna parodia, mój wen wrócił z Nienacka w wyśmienitym humorze i wymyślił... to. Przepraszam was za niego, nawet nie chcę wnikać, co on tam robił przez tyle czasu, ale słoneczko mu chyba przygrzało zbyt mocno.
Beta: Agnieszka.

Dziękuję za pomoc <3 <3 <3


Za bardzo się rozpisuję w tych wstępach >__<
I tak nikt tego nie czyta, desu-ne~?

+ polecam czytać to opowiadanie przy TEJ piosence :))

I zrobię coś, czego nie robiłam nigdy wcześniej, czyli "pomogę" wam w pewien sposób zrozumieć to co napisałam, zobaczycie w miarę czytania co mam na myśli ;)

_________________________


[Koichi]


 Znowu mnie unikasz.

Pajac z ciebie...

  Jeżeli mnie nie lubisz, lub moja obecność tak bardzo ci przeszkadza to powiedz mi to prosto w oczy i nie rób głupich podchodów. Jesteś dorosły, nie zachowuj się jak dziecko.



  Dzisiaj w nocy znów nie mogłem zasnąć...



~*~



 Pełen energii żywego trupa wszedłem do naszej sali prób. Była niewielka, ciasna wręcz, ale przytulna. Ścianę naprzeciwko perkusji zdobiło ogromne lustro, przy którym często robiłem sobie zdjęcia (don-don-don~, dop.aut. ). Tsuzuku zawsze wtedy śmiał się ze mnie a reszta zespołu nazywała księżniczką. Za każdym razem, kiedy wchodziłem do tej sali byłem uśmiechnięty, radość gdyby mogła, zapewne rozsadziłaby mnie od środka.

Jednak nie tym razem.
 Wszedłem do pomieszczenia spowity ciemną chmurą, będącą mieszaniną niewyspania i złego humoru, który po części wynikał z pierwszego czynnika. Meto i MiA dowcipkujący na kanapie zamilkli na mój widok. Nasza własna zespołowa Lalka Barbie spojrzała na mnie z przestrachem. Jak zwykle pocieszający...

 - Koichi, źle wyglądasz - Dzięki za informację, nie wpadłbym na to - Spałeś w ogóle?

Prychnąłem na niego i odwróciłem się do nich plecami w celu odłożenia basu na stojak. W lustrze widziałem, jak wzrokiem porozumiewa się z perkusistą, który z  rezygnacją wzruszył ramionami. Następnie MiA nachylił się nad niebieskowłosym i szepnął mu coś do ucha. Miałem tego nie usłyszeć, jednak wychwyciłem słowo klucz.

 - A niby co ma z tym wspólnego Tsuzuku?! - wybuchnąłem - Pełnia jest ślepy debilu, PEŁNIA. Doskonale wiesz, że nie mogę wtedy spać.

 Ze zdziwieniem zauważyłem, że kłamstwo wychodziło mi dość dobrze.

Odwróciłem się na pięcie z zamiarem wyjścia na zewnątrz i zapalenia, ale mój nieprzeciętnie inteligentny plan legł w gruzach z chwilą, w której zderzyłem się z czymś twardym i z hukiem wylądowałem na podłodze.
Zapewne mój epicki upadek był widowiskowy nie tylko z mojego punktu widzenia, ponieważ za plecami usłyszałem, jak połowa naszego zespołu niemal dusi się od tłumienia nieudolnie śmiechu.
 - Koichi co ty odpierdalasz od samego rana? - wielka czarna postać patrzyła na mnie złowrogo.
 - T... Tsuzuku... - zająknąłem się, po czym szybko ogarnąłem, że siedzę okrakiem na ziemi, z twarzą na wysokości paska od jego spodni.
Poczułem, że pieką mnie policzki. Szybko wstałem i starając się zachować poważny wyraz twarzy otrzepałem tyłek spoglądając na niego z wyższością.
 - A ty co, nie widziałeś, że idę?
Zadarłem głowę do góry i nie patrząc na nich, z miną obrażonej arystokratki wyszedłem pewnym krokiem z pomieszczenia. Mijając go widziałem, jak wzdycha zrezygnowany.
 Usiadłem na jednym ze stopni schodów prowadzących do budynku naszej wytwórni.
Litości, zachowuję się jak baba...,” pomyślałem, chowając twarz w dłoniach.
 Po kilku minutach spojrzałem w delikatnie zachmurzone niebo i westchnąłem. Włożyłem rękę do kieszeni, potem drugiej w poszukiwaniu moich fajek.
Figa z makiem.
 Kieszenie były puste. Nie tylko fajki, ale i telefon zostały w kurtce, w budynku. Mógłbym zadzwonić po Meto, ale jestem skończoną sierotą, której nikt nigdy nie zapoznał z instrukcją obsługi mózgu.
Zarzuciłem piękną, poetycką wiązanką, rozsiadając się wygodniej na nieco zimnych schodach. Portfela też nie wziąłem...
 Czując, dotyk zimnego kamienia na tyłku po kilku minutach postanowiłem w końcu wspaniałomyślnie wrócić do sali. Jednak zanim zdążyłem porządnie wstać i nacisnąć klamkę, drzwi otworzyły się miażdżąc mój piękny nos.
  - Kurwa... - warknąłem, sam nie wiedząc jeszcze, do kogo.
 - Wy... wybacz mi, Ko-chan... - mogłem się spodziewać, że to Ślicznotka będzie próbowała mnie sabotować. Właśnie twarz Mii pojawiła się w szparce między drzwiami a framugą. Wyglądał na wystraszonego. O dziwo.
 - Czego chcesz? - burknąłem na niego, powstrzymując się od wytoczenia cięższego kalibru w postaci pięści. Dłońmi rozmasowywałem bolący nos.
 - Koichi... - w prezencie dostałem od niego spojrzenie pełne politowania. Jak milutko - Czym ty się tak przejmujesz, hm?
Zmiażdżyłeś mi nos, ośle.
Nie odezwałem się jednak, wzruszyłem tylko ramionami. Blondyn szukał czegoś gorączkowo w kieszeniach. Szczerze mówiąc bałem się, co z nich wyciągnie, on tylko wygląda niewinnie a tak naprawdę to diabeł wcielony i wredny intrygant. Złożyłem ręce na piersi i ze sceptycznym wyrazem twarzy czekałem na rozwój wydarzeń. MiA po chwili znalazł to, czego szukał i zadowolony z siebie podał mi białe pudełeczko.
 - Przecież ty nie palisz - zmierzyłem go, mrużąc z krytycyzmem jedną brew.
 - To od Tsuzuku. Powiedział że mam ci je przynieść, bo z głodu nikotynowego możesz jeszcze kogoś zabić. A tak swoją drogą te wagony fajek na twoim biurku...
Nie dałem mu dokończyć, odtrącając jego dłoń i mijając go bez słowa. W pewnym sensie to, co powiedział mnie zabolało.



  - Co ty sobie wyobrażasz?! - Tsuzuku syknął na powitanie, gdy tylko wszedłem do sali prób - Jutro koncert a ty fochy stroisz. Nie po to-

 - Daj mi spokój. Zaczynajmy tą próbę, jestem zmęczony.

 - Jesteś nieodpowiedzialny - odparował chwytając za mikrofon, którym wymierzył w moją stronę.

 Te kilka godzin spędzonych na próbie niezmiernie się przeciągało. Dlaczego przed koncertami zawsze musieliśmy tam tak długo siedzieć? Spojrzałem na zegarek. Jeszcze tylko dwie godziny. Chyba prędzej tu umrę, niż doczekam do końca... Miałem dość, frustracja sięgała poziomu, w którym ostrzegawczo zaczęła świecić się czerwona kontrolka sygnalizująca nadchodzący wybuch. Czułem się jak bomba zegarowa na nogach. Powinienem wystrzelić się w kosmos, tak dla bezpieczeństwa otoczenia.

 - Kurwa Koichi, skup się - Tsuzuku upomniał mnie któryś z kolei raz tego dnia. Jego wzrok zmroził mi krew w żyłach. Przeszywający chłód owionął mnie z każdej strony. Zadrżałem.
Desperacko rozejrzałem się w poszukiwaniu wsparcia. Meto, wieczny przydupas Tsuzuku, wzruszył tylko ramionami dając mi do zrozumienia, że zgadza się z liderem. Za to MiA patrzył na mnie z pewnego rodzaju boleścią.
Policzyłem szybko do dziesięciu.
 Widziałem, że Tsuzuku traci cierpliwość. Purpura spowijająca jego twarz z godziny na godzinę była coraz bardziej intensywna. MiA też to zauważył, dlatego w ostentacyjny sposób z pokazową troską podszedł do niego, szepnął mu coś do ucha a następnie pocałował delikatnie w policzek. Widziałem, jak twarz wokalisty rozjaśnia się, jak wstępuje na nią szeroki uśmiech.
 Poczułem dziwne ukłucie. Miałem dość. Czując, jak łzy napływają mi do oczu opuściłem głowę, pozwalając  różowej kurtynie grzywki zakryć twarz. Z cichym "zaraz wracam" odłożyłem bas na stojak i skierowałem się do toalety.
 Czy byłam zazdrosny?
Kurczę, przecież zawsze wolałem dziewczyny. Więc czemu Tsuzuku... Może błędnie to interpretuję? Biorę niestrawność lub zgagę za coś o wiele poważniejszego?
 Jednak sposób, w jaki mój organizm reaguje na niego przeczył tej tezie: moje serce, które sprawiało wrażenie, jakby koniecznie chciało wyswobodzić się z ciepłych, opiekuńczych objęć klatki piersiowej, gdy tylko brunet pojawiał się w moim polu widzenia; Dziwne kłucie w podbrzuszu, gdy MiA zbliżał się do niego - czym było, jeśli nie właśnie zazdrością? Tylko w jakim stopniu zazdrość ta się przejawiała? Czy była to po prostu zwykła chęć bycia częścią tych zawiłych stosunków między nimi, gdy bawili się razem na scenie a ja stałem na uboczu zapomniany przez mój własny zespół? Czy może po prostu potrzebowałem bliskości i jakimś dziwnym trafem potrzeba ta skupiła się własnie na Tsuzu..?
 Moim zachowaniem przeczyłem jednak sam sobie. Od kilku tygodni byłem dla niego oschły, trzymałem go na dystans. Stosunki między nami pogorszyły się. Z początku nie chciałem przyjąć do siebie tej informacji. Odrzucałem myśl, że Tsuzuku mógłby mi się podobać. Ale to przysparzało mi jeszcze więcej bólu, dlatego z czasem pogodziłem się z tym. Wiele mi to jednak nie ułatwiło, cierpiałem nadal.
 Wokalista i gitarzysta. Para idealna, takie przyciągają więcej fanek. Basiści są nudni. MiA i Tsuzuku zawsze na scenie dawali z siebie wszystko, byli świetnymi aktorami.
...A może nie tylko?
Tak, ich zachowanie poza sceną coraz bardziej utwierdzało mnie w przekonaniu, że są parą również w życiu prywatnym. Nigdy co prawda ich o to nie spytałem, po prostu wyciągnąłem wnioski. Czy błędne? Nie sądzę...
 Osunąłem się na zimne kafelki i schowałem głowę między kolanami. Poczułem łzy, które znów pchały się spod moich powiek na wolność.
Nienawidzę cię, Tsuzuku...
 Chwilę później moja samotność została brutalnie zgwałcona przez natręta, który wszedł do łazienki. No tak, sam jestem sobie winien, mogłem zatrzasnąć drzwi. Następnie usłyszałem dźwięk przesuwanego rygla. Przełknąłem ślinę i spojrzałem przed siebie. Stał tam MiA. Oczywiście. Patrzył na mnie z założonymi na piersi rękoma.
 - Idź sobie - warknąłem cicho, chowając znów twarz.
Nie odpowiedział. Zbliżył się do mnie, nawet nie zauważyłem kiedy i szarpnął za rękaw do góry przygważdżając do umywalki silnym uchwytem. Spojrzał wyzywająco prosto w moje wystraszone oczy.
 - Sierota z ciebie, Koichi - zaśmiał się i złożył na moich ustach brutalny pocałunek. Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia - Jak tak dalej pójdzie ktoś sprzątnie ci go sprzed nosa.
Poczułem, jak jego ciepły oddech owija moją twarz. I coś jeszcze...
 - M... MiA?! Co ty robisz? - odrzuciłem jego dłoń dobierającą się do moich spodni. Policzki piekły niemiłosiernie.
  - Jak to "co"? Odpakowuję Tsuzuku jego prezent, nie powinien się pogniewać.
 - Jaki prezent? Co ty gadasz? - patrzyłem na jego diabelny uśmiech zdziwionym wzrokiem - Jesteś pojebany, MiA. Poza tym, ktoś cię już ubiegł...
 - No cóż, więc tym bardziej Tsuzu nie powinien mieć nic przeciwko.
Wzruszył ramionami i oblizał lubieżnie wargi. Zdążyłem tylko pomyśleć "Co ma z tym wspólnego Tsuzuku?", zanim zbliżył się do mnie i nasze usta znów złączyły się w kolejnym dziwnym, pełnym pożądania pocałunku.
MiA wykorzystał fakt, że byłem mocno rozkojarzony jego zachowaniem i rozsunął moje wargi językiem, wpychając go do środka i jednocześnie popychając mnie mocniej na umywalkę (o, takie coś sobie wyobraźcie, tylko większe, dop. aut.), z moich ust machinalnie uciekło westchnięcie, na co MiA zaśmiał się złośliwie, nie przerywając pocałunku, błądząc dłońmi pod moją koszulką. Czułem dreszcze na całym ciele.


 „Jesteś podły, MiA...” pomyślałem, gdy odpiął guzik u moich spodni.
Na tym jednak tymczasowo poprzestał. Odczepił się od moich ust, by jednym zgrabnym zrzucić ze mnie górną część garderoby. Przejechał dłonią po mojej nagiej klatce piersiowej, na której następnie zostawił serię pocałunków.

 Dotyk zimnych kafelek na nagiej skórze chłodził moje rozpalone ciało.

Czyje imię krzyczałem?




[Tsuzuku]



 - Meto... Słyszysz to? - zwróciłem się do perkusisty, czytającego na kanapie ze znudzonym wyrazem twarzy jakąś mangę.

Przerwał na chwilę, utkwił wzrok w jakimś bliżej nieokreślonym punkcie na ścianie, wzruszył ramionami i powrócił do przerwanej lektury.

 - Nie słyszysz? Co jest z tobą nie tak? - spojrzałem na niego krzywo.
Znów usłyszałem tłumiony krzyk.
 - Tsuzuku do kurwy nędzy... - Meto wywrócił oczami - Znowu ci się jeden z tych twoich filmów włączył, dałbyś sobie spokój przynajmniej w godzinach pracy.
 - To nie ja! - uniosłem dłonie do góry - Laptop leży wyłączony na kanapie. Mówiłem ci, że coś słyszałem, nie podoba mi się to.
 - Bo cię tam nie ma? - prychnął sarkastycznie i obdarował mnie pobłażliwym spojrzeniem.
 - Pieprz się, Meto.
 - Widzisz? O tym właśnie mówię. Automatycznie gadasz takie rzeczy.
Zaczął zwijać się ze śmiechu na kanapie, z której po chwili spadł. Nic sobie z tego nie zrobił, widać froterowanie podłóg weszło mu w nawyk.
 Machnąłem na niego ręką, po czym złapałem lekką kurtkę i wyszedłem na zewnątrz.
Miałem nieodparte wrażenie, że to Koichi i MiA siedzą w łazience i świetnie się bawią, przyprawiając mnie o zawał. Te odgłosy... Niby co to mogło być? Nasuwało się tylko jedno skojarzenie. Albo mam tak spaczony umysł i po prostu naoglądałem się filmów pornograficznych.
Stop, Tsuzuku!
Przecież Koichi to cnotka-niewydymka, Największe niewiniątko w zespole...
Zresztą, czym ja się przejmuję, są dorośli.
Niech robią co chcą, byleby tylko mnie to nie dotyczyło.
Bo nie dotyczy, prawda...?




[Koichi]



 - Tsuzuku! - z mojego gardła wydobył się niekontrolowany krzyk.

Moją twarz oblał soczysty rumieniec, gdy zdałem sobie sprawę z tego, że to nie we włosach  wokalisty trzymam dłoń, że nie on stoi przede mną i że z całą pewnością nie jego imię powinienem wykrzyczeć w ekstazie. Zrobiło mi się niezwykle głupio.

MiA puścił mnie i pozwolił, bym osunął się na zimny kafelkowany blat umywalki (tak, wszystko działo się na tym biednym blacie ;-;, dop. aut.), dysząc ciężko.
 - Wiedziałem - uśmiechnął się triumfalnie.
 - Zrobiłeś to specjalnie... - patrzyłem na niego nienawistnie - jesteś perfidny, MiA.

 - Chciałem ci tylko pomóc - wzruszył ramionami, po czym zaczął się ubierać - Widziałem, jak bardzo byłeś sfrustrowany.

 - Akurat jesteś ostatnią osobą, którą posądziłbym o dobre intencje - prychnąłem - Pomóż mi, nie możemy tego tak zostawić.

 Podniosłem się do pionu.

Czułem pulsujący ból, rozsadzający dolne partie ciała.
 - Jesteś brutalny... - wyjęczałem, gdy już udało mi się stanąć na nogach - Wiesz, nikt nie lubi tak bez przygotowania... I ostrzeżenia.
 - Nie martw się, nie wygadam Tsuzu, że wołałeś jego imię, podczas gdy to ja cię-
 - Zamknij się! - przerwałem mu, rumieniąc się mocno (Kojczan taka tsundere... dop. aut.) - i nie zmieniaj tematu, nie o tym mówiłem...

 - Strasznie słodki jesteś, gdy tak nadymasz te czerwone policzki - MiA zabawnie przekrzywił głowę na bok.
Po chwili podszedł do mnie i ucałował lekko prawy policzek.

Ten pocałunek był czysto przyjacielski, nie skażony żadną chęcią zysku z jego strony. Nie miał w tym interesu. Po prostu był. Zdałem sobie sprawę z tego, że mam w nim sojusznika, którego cały czas odrzucałem.

To co zrobił miało mi coś po prostu udowodnić. Ze wstydem przyznaję, że mu się udało.

 - MiA... - zwróciłem się do gitarzysty, który spojrzał na mnie zaciekawiony - W każdym razie, dziękuję ci.

 - Za to że cię napastowałem i praktycznie zgwałciłem?
Znów się śmiał. Czemu mówienie takich rzeczy przychodzi mu z tak wielką łatwością? Bezwstydnik...
 - Poniekąd... - opuściłem wzrok z zakłopotaniem - Za uświadomienie mi czegoś.
 - Polecam się - Pan Idealna Twarz uśmiechnął się w niezwykle szczery i niewinny sposób sprawiając, że niemal zapomniałem o tym, co działo się kilkanaście minut wcześniej.
 Postanowiłem powiedzieć o wszystkim Tsuzuku. Najwyżej wywali mnie z zespołu, ale był to jedyny sposób, żebym nie czuł się winny, że coś przed nim ukrywam.
Jutro po koncercie.
Weź się w garść, Koichi.
 Ubrałem się, posprzątaliśmy i wróciliśmy do sali prób, gdzie zastaliśmy jedynie znudzonego życiem Meto, siedzącego na kanapie.
 Z chwilą naszego wejścia do pomieszczenia, perkusista otworzył szeroko oczy:
 - Jakiś ty rumiany, Koichi - skomentował, z kretyńskim wyrazem twarzy wyciągnął w moją stronę palec wskazujący.
 - Ten palec to sobie do dupy wsadź - odpyskowałem, siadając koło niego.
Uderzyłem się z otwartej dłoni w czoło, gdy zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo nie na miejscu był mój komentarz. MiA zaczął się histerycznie śmiać. Złapał się za brzuch i uklęknął na podłodze starając się złapać oddech. To, co powiedziałem nie wydawało mi się aż tak zabawne, ale byłem świadom tego, jak bardzo spaczone było jego poczucie humoru. Podziwiałem paletę barw malującą się na jego twarzy - kolory przechodziły pięknie od purpury, przez lekki fiolet aż do jasnobłękitnego. Bałem się, że konieczne będzie wezwanie karetki.
Przez kolejne kilka minut blondynka wycierała podłogę a Meto, nie wiedząc co złego powiedział, z głupim wyrazem twarzy sondował swój palec wskazujący, próbując zrozumieć zaistniałą sytuację, co kilka sekund spoglądając nieufnie na kulącego się na panelach Mię.
 - Wariatkowo... - podsumowałem, spoglądając na zegarek.
 Było kilkanaście minut po czternastej. Czyli próba oficjalnie się skończyła. Tsuzuku nie wracał ani nie dzwonił, nigdzie nie było też jego rzeczy.
Zaciekawiony wyjrzałem przez okno. Tak, jak przypuszczałem, jego miejsce parkingowe również stało puste.
Wzruszyłem ramionami. Nie będę tu na niego czekać, jak będzie miał pretensje że wyszedłem to mu nawrzucam. Swoją drogą...
Zamarłem. A co, jak wszystko słyszał?
Nagle zapragnąłem zmyć się ze studio jak najszybciej, chcąc uniknąć bliskiego spotkania trzeciego stopnia z wokalistą. Ze strachem zauważyłem, że mój genialny plan mógł legnąć w gruzach, jeśli brunet faktycznie słyszał, co robiliśmy z Mią w łazience.
Jak nic wyzwie mnie od dziwek.
W jednej chwili to wszystko, co działo się przed chwilą, co wydawało mi się mieć ogromny sens, zupełnie go straciło. MiA chciał dobrze, ale ja jak zwykle stchórzyłem. Czemu nie powiedziałem mu wcześniej? Pajac ze mnie, zjebałem to.




_________________________

Koichi - chodzący rumieniec (y)

STWIERDZAM ŻE MOI BOHATEROWIE ZA DUŻO MYŚLĄ. Kiedyś zrobię z jakiegoś jrockowca filozofa, to będzie beka stulecia >__<

Na dzisiaj tyle wystarczy, zostawiam was z lekkim niedosytem (mam nadzieję) XD
WSZYSTKO WYTŁUMACZĘ W CZĘŚCI DRUGIEJ *diabelski śmiech*

rejpfejs Mii na koniec, co by się wam dobrze spało XD




WSZYSTKIE WYDARZENIA PRZEDSTAWIONE W TYM OPOWIADANIU SĄ WYMYSŁEM CHOREGO MÓZGU AUTORKI I CZYSTKĄ FIKCJĄ LITERACKĄ~










12 komentarzy:

  1. BORZE UWIELBIAM TO OPKO MIMO ZE KOYCZY ZOSTAL ZMALTRETOWANY XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie wiem dlaczego tutaj nie ma komentarzy. To jest karygodne, ja rozumiem u mnie, ale tutaj... hmmm. Coś muszę z tym ogarnąć xD Się pomyśli. A teraz do opowiadania. No poprawiło mi to humor, jak czytałam, bo uwielbiam przemyślenia bohaterów *-* Długie monologi z samym sobą, popadanie w depresje, cięcie się itd jest cudowne. (Już widzę miny niektórych ludzi, jakby wiedzieli xD) Koichi jest przesłodki w tym opowiadaniu. Takie cudowne, rumieniące się na jakikolwiek podtekst uke. Tylko wyściskać i nie puszczać, normalnie. A reszta zespołu zdążyła mnie wkurzyć, mówiąc delikatnie. Co ja poradzę na to, że nie lubię zbytniego krzywdzenia bohaterów, poza tym wszyscy mają być szczęśliwi, a nie tak ten... No wiesz :D Dobra, kończę to, bo głupoty pisze i tyle z tego, czekam na next :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to jest przykre...? ;;
      Jak pisze to mi się włącza straszna faza filozofa, to nie jest normalne >__<
      Aki na mnie nakrzyczała, że zrobiłam z Meciałkę debila :(
      Koichi jest podobny do mnie - to dziwne, ale tak jest! :D
      Lubię krzywdzić bohaterów, co jest ze mną nie tak :c

      Usuń
  3. Na początku miałam wrażenie "o tak, to jest dokładnie to, czego szukałam". Później MiA zrobił się taki... dziwny o o. Zmieniłaś go o sto osiemdziesiąt stopni. Wiem, to zapewne było w zamyśle i sama pisałaś, że wszystko wyjaśnisz w drugiej części, więc... czekam niecierpliwie na drugą część :3
    W każdym razie podoba mi się, wciąga~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobiłam z Mii skurwielka. Wiem. Przepraszam :( Mam nadzieję, że jak skończę to mnie zrozumiecie xD
      Dziękuję bardzo, mam nadzieję jak najszybciej to skończyć, chociaż zdążyłam do tej pory zżyć się z Koichim xD

      Usuń
    2. Rozumiem, rozumiem~
      Chodziło mi raczej o to, że jest... nieobliczalny. Zmienia się z chwili na chwilę, jakby stawał się zupełnie innym człowiekiem. Acz jak mówiłam - zamierzam wytrwać z osądami do końca xD
      A do Koichiego zawsze możesz wrócić niekoniecznie w tym ficku... albo zrobić z niego tasiemca xD

      Usuń
    3. Nie wiem, czy będzie sens pisać do tego trzeci rozdział, bo to mogłoby już być naciągane, ale będę mogła spróbować napisać dla ciebie coś z Koichim :D

      Usuń
    4. Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję.
      Byłabym zaszczycona *.*

      Usuń
    5. Postaram się coś uklepać~ (:

      Usuń
  4. Witaj Keró-sama!
    Palec... c: xd
    Ja chcę dalej!
    I kiedy będzie dalsza część tego opowiadania z Kazukim i Aoim!
    Kazukiego jak najwięcej...! xd
    Twój blog jest wspaniały... !
    Pisz! Proszę! Ja chcę czytać dalej! xd
    Przepraszam za tak tfurczy komentarz... '^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wchodzę sobie randomowo na pocztę, patrzę... a tu powiadomienie - komentarz na blogu >:D Dziękuję za poprawienie mi humoru <3
      ...Palec XDDDD
      KazuxAoi się pisze, ale wolno, baaaardzo wolno~
      Tym bardziej, że przed dość długi czasy byłam bez komputera, ale już wracam, dodaję drugą część tego "cuda" i biorę się za tamto ;)

      Usuń