poniedziałek, 21 kwietnia 2014

"Tylko mój" (Ruki x Uruha)

Dzisiaj bez bety bo mi się spieszyło ;; Notka dla Mitani XD
Może oddam potem do zbetowania ><
Anyway, nie wystraszcie się tego jest późno w nocy a ja mam fazę ;;
I pisze to na szybko xD
Możecie to uznać za prequel do "Nauczę cię kochać".

Powiem wam, że to było dla mnie wyzwanie O___o Pierwszy raz napisałam... coś takiego (ten "gwałt" w wyżej wymienionym opowiadaniu się nie liczy XD), nie jest jakoś szczegółowo, bo Kerush nie potrafi pisać takich rzeczy XD
WIECIE NIE KAŻDY JEST GEJEM I WIE JAK TAKIE SCENY WYGLĄDAJĄ. Dlatego nie ma harda, proszę was o wyrozumiałość.

Ogólnie jest dość krótko, nie rozczulam się nad fabułą. MIAŁAM SIĘ SKUPIĆ NA GWAŁCIE (y)


Paring: Ruki x Uruha
Ostrzeżenia: Gwałt, bdsm, zdrobnienia (przepraszam, nigdy tego nie robię, ale tutaj to jest takie... groteskowe, musiałam XD). TO JEST SŁABE.

...Ostatnio lubuję się w brutalnych opowiadaniach ;_;

_______________________

 Blondyn oblizał wargi w niezwykle lubieżny sposób i podszedł do wyższego bruneta.
 - Uru... - mruknął mu do do ucha, jednocześnie ocierając się o niego i zahaczając subtelnie dłonią o  pasek przy jego spodniach.
 Jego oczy wyrażały czyste pożądanie. Powtórzył imię bruneta, po czym stanął na palcach i polizał jego ucho.
 - Ruki przestań, zachowujesz się jak napalona nastolatka - wyższy ze stoickim spokojem wypisanym na twarzy odsunął od siebie wokalistę - Wstydu nie masz.
- A ty serca - młodszy nadął usteczka i odwrócił się tyłem do gitarzysty.
- Ej, tylko mi nie mów że się obrażasz...
- Zastanowię się - Uniósł głowię do góry - Aha, Kou... Dzisiaj boli mnie głowa.
Wyszedł z sali prób trzaskając drzwiami.
- Ała... - skomentował inteligentnie Aoi - Okres ma czy co?
- Aoi debilu - brunet trzepnął go w głowę, po czym zaczął przeczesywać kieszenie w poszukiwaniu zachomikowanej tam, zgniecionej paczki papierosów - Po pierwsze Ruki to facet. Wiem, sprawdzałem. Po drugie, chyba właśnie jest wręcz odwrotnie, dziewczyna kiedy ma okres nie może... wiesz.
- Stary, czemu ty zawsze tak wszystko na serio. Poza tym zachowujesz się jak cnotka - zaśmiał się - Dorosły jesteś, nazywaj rzeczy po imieniu. Czasami się zastanawiam, kto w tym waszym związku nosi spodnie.
  Podczas gdy jego śmiech niósł się echem po budynku wytwórni, młodszy z gitarzystów z obfitym rumieńcem na policzkach zbierał swoje graty.
- Ja cnotka... Jeszcze wam wszystkim pokażę. Potrafię być facetem, kurcze! - narzekał cicho - Ale z ciebie przyjaciel, Aoi. "kto tu nosi spodnie?" - przedrzeźniał głos bruneta, po czym zawiesił się - Jakby na to nie patrzeć, to zawsze ja jestem na zawołanie Ru. I to ja jestem ten... "uległy". Kurczę. Następnym razem nie dam mu dominować, o!
 Z zawziętą miną uderzył pięścią w otwartą dłoń i pewnie ruszył w ciemne ulice Tokio w stronę domu.






Naprawdę się obraził..., pomyślał.
Zawsze wracali razem, nie ważne, jak bardzo Ruki byłby zły, dlatego Uruha zdziwił się, że Matsumoto nie czekał na niego pod głównym wejściem.
A jak coś mu się stało?
Jednak samochodu wokalisty, którym razem przyjechali, pod budynkiem nie było. Brunet musiał iść pieszo.
 Najkrótsza droga prowadząca do ich wspólnego mieszkania wiła się między najciemniejszymi budynkami, czasami mijając ogromne opuszczone hale po starych fabrykach. Tych Takashima bał się najbardziej. Nigdy nie wiadomo, w których z nich aktualnie przesiaduje Yakuza.
 - Złapią mnie i sprzedadzą moje piękne ciało do domu rozpusty - biadolił pod nosem, trzymając przy twarzy pokrowiec z gitarą, jako prowizoryczną tarczę na wypadek ewentualnego ataku uzbrojonej po zęby mafii - Czemu ci debile nie mogli znaleźć mieszkania bliżej studia, no czemu?! Ups.
 Zakrył buzię, zdając sobie sprawę z tego, że zachowuje się dość głośno jak na kogoś, kto usilnie nie chce zostać porwany.
 Nagle usłyszał ruch tuż za swoimi plecami.
No to zginąłem...Poczuł, jak jego serce dudni w piersi, chcąc uciec gdzie pieprz rośnie. Obrócił się energicznie, chcąc wychwycić w ciemności przynajmniej cień swojego domniemanego oprawcy, ale ten zniknął znów za rogiem. Uruha jednak, zamiast uciekać, wystawił przed siebie gitarę, którą trzymał za gryf i ruszył w stronę ocienionego miejsca.
Kretyn z Ciebie, Takashima. 
 Usłyszał śmiech. Jakby znajomy.
- Nie tam, Kouyou... Tutaj jestem, skarbie. - cień pojawił się z drugiej strony, omal nie przyprawiając biednego Uruhy o zawał serca.
Brunet podskoczył w miejscu, obracając się jednocześnie o sto osiemdziesiąt stopni.
- Na litość boską, Ruki! Życzysz mi śmieci? - złapał się za serce, dysząc ciężko.
- Nie, jeszcze mi się przydasz... - zmrużył groźnie oczy.
- Tak tak, masz rację... - gdy pierwszy szok ustąpił, wyższy wyminął go, machając na niego lekceważąco ręką - a teraz zabierajmy się stąd, nie chcę, żeby ktoś mnie tu zgwałcił...
- To się przeliczysz - wokalista szarpnął go za rękę, sprowadzając go jednym szybkim ruchem do parteru i przygniatając jego ciało do siatkowego ogrodzenia - Nie tak się umawialiśmy, Kou. Nie chciałeś po dobroci, więc teraz ja ustalam zasady.
 Oblizał ostentacyjnie wargi i siadając okrakiem na przerażonym brunecie złapał go za nadgarstki, które uniósł nad jego głowę, by następnie brutalnie przykuć je do siatki.
- Ru, co ty odpierdalasz? Oszalałeś? Puść mnie! - gitarzysta zaczął panikować i wierzgać pod napalonym blondynkiem - Nie chcę, kretynie! Co ci odbiło?
- Zamknij się! trzeba było słuchać mnie wcześniej, mielibyśmy to z głowy jeszcze w studio, ale tobie się fochów zachciało - warknął, szukając czegoś gorączkowo w kieszeni.


 Takashima krzyknąłby głośno na widok przedmiotu, który Ruki wyciągnął nagle z kieszeni, gdyby nie fakt, że ten szybko zasłonił dłonią jego usta. Starszy starał się ugryźć go, ale drobne łapki wokalisty były dużo odporniejsze niż mogłoby się wydawać.
Blondyn zgrabnym ruchem odsłonił usta mężczyzny leżącego na ziemi, by chwilę później uciszyć go skórzanym kneblem, który nie pozwalał mu zamknąć ust, jednocześnie blokując wszystkie dźwięki, które starał się z siebie wydobyć.
 Ruki usadowił się na nim wygodniej i pochylił się nad wystraszoną twarzą bruneta. Wyglądał, jak psychopata. Jego twarz przecięta była szerokim uśmiechem a oczy zmrużone w sposób, który nawet bardziej, niż jego poczynania przerażał Kouyou.
 Gitarzysta zauważył, jak w dłoni Maleństwa coś błysnęło. Zamarł. Chwilę później ów, zimny jak się okazało, przedmiot znalazł się tuż przy jego twarzy. Kątem oka rozpoznał trzymany w drobnej dłoni nóż sprężynowy. Narzędzie dotknęło skóry na jego policzku.
Uruha poczuł przeszywający ból, kiedy ostrze przesunęło się w dół a do jego nozdrzy dotarł metaliczny zapach krwi. Chwilę później broń naznaczyła pionową linię na jego klatce piersiowej, gdy blondyn z lubością rozcinał jego t-shirt. Zrobiło mu się słabo i przypuszczalnie zemdlałby, gdyby nie siarczysty policzek wymierzony mu przez blondyna, po którym nastąpił brutalny pocałunek.
- Jesteś mój - warknął mu do ucha, które następnie przygryzł - Tylko mój. Jesteś moją własnością. Moją dziwką. Pogódź się z tym.
 Splunał mu na twarz. W oczach bruneta zatańczyły łzy.
Dlaczego, Ruki? Dlaczego się tak zachowujesz? Co się z Tobą dzieje? Boję się... 
 Blondyn nic nie robił sobie z płaczącego przyjaciela, którego właśnie próbował zgwałcić. Z determinacją rozciął skórzany pasek u jego spodni, i nie patrząc już na przyjaciela odpiął guzik.

 Uruha poczuł silny ból a do jego uszu docierał śmiech Rukiego, który co jakiś czas nachylał się nad jego twarzą, by napawać się jego cierpieniem.
Powinien się już przyzwyczaić. Ta kruszynka, która wydawała się być uosobieniem niewinności i delikatności była w rzeczywistości małym brutalem, który lubił się nad nim znęcać. Powinien przyzwyczaić się do rozchodzącego się falami bólu, opanowującego dolne części ciała.
Ale nie potrafił.
Może to dlatego, że blondyn nie uciekał się wcześniej do napadania go w ciemnych zaułkach, by później go tam zgwałcić. Może i był okrutny, mając głęboko w poważaniu jego uczucia, ale nigdy nie posunął się aż tak daleko, tylko po to, by zaspokoić pożądanie.
 A może w tamtej chwili przestało chodzić jedynie o jego nieograniczoną żądzę bliskości ciała innej osoby? Jego twarz nie wyrażała żadnej przyjemności, którą powinien odczuwać w tamtej chwili. Była wypisana na niej jedynie stanowczość i coś w rodzaju złości.
 To była nauczka.



Chciał pokazać starszemu gitarzyście, że to on wyznacza zasady. 
 - To żebyś się nie puszczał - Ruki podniósł się, zapiął spodnie i splunął pod nogi zmarnowanego Kouyou.
Patrzył na niego jeszcze chwilę, po czym pochylił się nad nim, wyciągnął mu z ust knebel i rozwiązał dłonie.
Szatyn nabrał głębokim haustem powietrza w płuca.
  - O czym ty mówisz? - wycharczał, patrząc na wokalistę zmęczonym wzrokiem.
  - Jesteś dziwką Uruha, pogódź się z tym. Moją dziwką - spojrzał na niego z pogardą - wstawaj.
Kopnął bruneta, ale ten nie podniósł się, spojrzał na niego błagalnie, po czym zamknął oczy.
Nie miał siły walczyć. Nawet gdyby chciał, nie podniósłby się w tamtej chwili. Czuł krew, która lepiła się do skóry na jego ciele, czuł ból gorszy niż za każdym poprzednim razem. Nie potrafił ruszyć nogami. Czuł, że ręce mu zsiniały od trzymania ich w górze. Chciał wstać i nie dać Rukiemu kolejnego powodu do złości i - być może - pobicia go, ale nie miał siły.
  Możliwe były dwie opcje: Matsumoto albo się wkurzy i go zostawi na pastwę mafii, złodziei i gwałcicieli, zakrwawionego, ze spodniami w kostkach, albo się zlituje i zabierze go do domu, co było mało prawdopodobne, bo maluch mógłby go nie unieść.
 - Kai się wkurwi - blondyn po namyśle podrapał się za uchem - lepiej będzie, jak cię zabiorę i doprowadzę do porządku. Wiedz jednak, że nie robię tego dla ciebie - warknął.
Podniósł go, mimo wszystko dość ostrożnie i przerzucając, nieprzytomnego już, przez ramię ruszył do zaparkowanego kilka metrów dalej samochodu, do którego później wsiadł i zamiast ruszyć, podkulił nogi na miejscu kierowcy po czym spojrzał w lusterko w którym widział ofiarę swoich humorów.
 - Co ja zrobiłem...
W jego oczach malowało się coraz większe przerażenie, na widok zakrwawionego przyjaciela, który przecież nigdy go nie skrzywdził. Nie, on nie postąpiłby w podobny sposób.
 W pustych oczach Rukiego zatańczyły łzy. Kilka spłynęło po jego aksamitnym policzku na skórzaną tapicerkę.

_______________

...Mam wyrzuty sumienia.

Może i składnia i kompozycja leżą (jest druga w nocy, miejcie litość ;;), ale każde, powtarzam KAŻDE słowo jest przemyślane (SŁOWO, zdanie niekoniecznie XDD), taki był zamysł, tak to miało wyglądać. Chociaż... eee, trochę się to to kupy nie trzyma (:
Możecie się pastwić a ja idę się powiesić na najbliższym drzewie, nie przyznam się do tego gunwa nawet jak mnie będą torturować i postawią przede mną gołego Kuinę :))))


WSZYSTKIE WYDARZENIA PRZEDSTAWIONE W TYM OPOWIADANIU SĄ WYMYSŁEM CHOREGO MÓZGU AUTORKI I CZYSTKĄ FIKCJĄ LITERACKĄ~


2 komentarze:

  1. Korekty nie było, bo beta poszła spać xD A rano byłam tak nieogarnięta, że nawet się na błędach nie skupiałam. A poza tym mam o to, że znów znęcasz się nad biednym Uru. To jest niedopuszczalne... No i czym on Ci zawinił, co? Ale jeszcze większego hejta masz za końcówkę. Bo bez niej to artyzm sam w sobie. Mam ostatnio faze na wszelkie gwałty i inne takie... Ale z Ruksa zrobiłaś pieprz*nego schizofrenika! No tak nie można. ALe zdrobnienia mi tu pasowały. Zresztą chyba kiedyś Ci mówiłam, że jeżeli o Rukiego chodzi to mogą być ^^ I się doczepię do jednego. BDSM. To co jest w opowiadaniu niekoniecznie pokrywa się z definicją tego. Przynajmniej ta, która ja znam z autopsji, Ty już wiesz o co chodzi :D Kończę, bo jestem nieogarnięta, ale komentarz musi być. Czekam na next, tym razem do sprawdzenia :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. LUBIĘ SIĘ NAD NIM ZNĘCAĆ, pogódź się z tym xD On jest taki słodki i niewinny (ehe, odezwała się ta, dla której drugie wcielenie Uru to mała dziwka ;;) Ale ka go tak kocham no xD
      Ruczan miał taki być! Zrobiłam to z premedytacją, bo ja zła kobieta jestem :)))))
      A co do bdsm, TEGO TAM JEST WIĘCEJ, ALE TGO NIE WIDAĆ XDDDD Miało być więcej, ale jakiś czas temu wen spierdolił gdzieś w pizdu, machając mi na pożegnianie środkowym palcem. TO WSZYSTKO PRZEZ TEGO MAŁEGO PERWERSA I JEGO HUMORY TuT

      Usuń